niedziela, 14 września 2014

Rozdział 7

Obudził mnie odgłos budzika. Zaspany przetarłem oczy. Miałem zamiar jeszcze nie wstawać, ale zaraz przypomniałem sobie, że już dziś mamy lot do Londynu. Tak, pospieszyłem się z tym powrotem do Anglii, ale nie mogłem ryzykować bezpieczeństwem Alex pozostając tutaj.
Jeszcze chwilę poleżałem pod ciepłą kołdrą. Musiałem przemyśleć swoją decyzję.
                           
                              *        *     *
- Harry, wstawaj! - jakiś męski głos dotarł do mojego umysłu. - Obudź się! - dopiero po chwili rozpoznałem Mike'a. Podniosłem się z łóżka i spojrzałem na niego wzrokiem śpiącego zombie. Oczywiście moje "przemyślenia" skończyły się na tym, że zasnąłem.
- Stary, macie dzisiaj lot a ty śpisz?
- Właśnie miałem zamiar wstawać...
- Aha, właśnie widzę. - powiedział chłopak z sarkastycznym uśmieszkiem. - Pospiesz się. - dodał, a następnie wyszedł.
Gdy tylko zamknęły się drzwi, wyskoczyłem z łóżka i popędziłęm do szafy. Wyjąłem z niej przypadkową koszulę, pierwsze - lepsze spodnie oraz czystą bieliznę. Poszedłem do łazienki i założyłem ubrania. Przy okazji umyłem zęby.
Kiedy byłem już gotowy zszedłem na dół do kuchni. Przy stole siedziała już prawie kompletna rodzina państwa Berry. Brakowało Alex.
Przywitałem się i również zjadłem posiłek. Dzisiejszego dnia rozmowa zbytnio się nie kleiła, więc gdy skończyłem, podziękowałem i poszedłem do pokoju spakować do końca moją walizkę.
Upchnąłem do niej kosmetyczkę. Chciałem zmieścić jeszcze moją książkę, lecz niestety nie udało się, więc zapakowałem ją do bagażu podręcznego.
Doprowadziłem pokój do tak samo czystego stanu, w którym zastał mnie pare dni wcześniej, gdy tu przyjechałem. Łóżko starannie pościeliłem. Ostatni raz spojrzałem na widok w ogromnym oknie i opuściłem pomieszczenie.
Musiałem sprawdzić czy moja towarzyszka również jest gotowa, ponieważ pozostało nam już niewiele czasu do odlotu. Zapukałem do drzwi. Otworzyły się i stanęła w nich ciemnowłosa dziewczyna, trzymająca w ręce białą walizkę.
- Gotowa? -skinęła głową. Zeszliśmy po schodach. Zapytałem się jeszcze, czy nie jest głodna, ale ona odpowiedziała, że zamówi coś w samolocie.
Pożegnaliśmy się z wszystkimi. Wyszliśmy z przytulnego domku na upalną ulicę. Pogoda była dziś wprost nie do zniesienia. Słońce okropnie grzało. Pożałowałem, że ubrałem długie spodnie.
Taksówka już na nas czekała. Zawiozła nas na lotnisko. Gdy jechaliśmy nie zamieniłem z Alex ani jednego słowa. To milczenie było takie dziwne. Monotonne.

                                            *Alex's pov*
Dzisiejszy dzień bardzo szybko mijał. Wydawało mi się, że jeszze kilka minut temu żegnałam sie z mamą i Mike'm. Teraz siedzieliśmy już w samolocie, który właśnie przekraczał pas startowy. Od razu poczułam się senna. Zamknęłam oczy i błyskawicznie zasnęłam.

Obudził mnie Harry.
- Wstawaj Alex. - wyszeptał mi do ucha. To wystarczyło, żebym podniosła powieki.
Byłam przykryta szarą bluzą. Należała ona zapewne do Harry'ego. Na stoliczku przede mną leżały naleśniki.
- Jedz, bo wystygną. - spojrzałam na bruneta. Jego bystry wzrok był skierowany w moje oczy.
- Zamówiłeś to dla mnie? Nie jestem głoda. - marudziłam
- Nie jadłaś nic od rana. Nie chcę, żebyś znowu zemdlała. - dwudziestolatek przybrał rolę mojej mamy. Po chwili przekomarzania, posłuchałam się go. 
- To jak minęła ci podróż? - spytałam połykając kawałek naleśnika.
- Nie było nudno. Fotoreporterzy nas znaleźli, kiedy spałaś przeprowadziłem krótki wywiad. - uśmiechnął się szeroko. - Za 15 minut będziemy na miejscu. Będę musiał ci kogoś przedstawić. - zakrztusiłam się. Kogo on chce mi przedstawiać?? Dość mam już problemów.
- Lepiej jedz wolniej Gwiazdeczko. - upomniał Hazz, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
- Nie jesteś moją matką, żeby mi to wypominać. - odburknęłam i na znak focha odwróciłam się do chłopaka plecami. Raczej się tym nie przejął. Wyciągnął telefon i do kogoś napisał. Tylko do kogo? Miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa.
Kiedy talerz po moim śniadaniu był pusty, położyłam go na stoliku. Akurat wtedy samolot lądował. Jak zawsze trochę się bałam. Złapałam dłoń Stylesa, zapominając o tym, że miałam być na niego obrażona.
Wylądowaliśmy bezpiecznie. Odebraliśmy nasze walizki. Harry pomógł mi nieść moją.
- Chodź za mną. - poprosił. Szedł w stronę parkingu. Było tam sporo ludzi. Niektóre dziewczyny z piskiem do nas podbiegły. Oh przepraszam. Nie do nas - do Harry'ego. Przytulił kilka z nich. Powiedział, że niestety nie ma czasu. Następnie wziął mnie za rękę i podszedł do ciemnoskórego, potężnego faceta, który stał obok zielonego samochodu. Miał około czterdziestki.
- Hej Steven!
- Witaj Harry. A to jest pewnie Alex?
- Tak. Alex, to jest Steven. - przedstawił nas sobie. Uścisnęłam dłoń mężczyzny.
- Miło cię poznać.
- Steven jest twoim prywatnym ochroniarzem Gwiazdeczko. Postanowiłem, że tak będzie bezpieczniej... sama rozumiesz. Przez sam fakt, że jesteś kimś bliższym dla mnie.. dla zespołu, jesteś w niebezpieczeństwie, do tego dochodzi James. Niby jest daleko, ale wolę żebyś była dodatkowo chroniona niż, żeby spotkało cię coś złego. - w oku zalśniła mu łza. Więc to Steven jest tą osobą która miałam poznać? Myślałam, że będzie to jakaś pusta lasia. Byłam wzruszona, że Harry tak się mną przejmował. Gdyby nie on... zatrzymałam myśli i po prostu go przytuliłam.
- Dziękuję. - szepnęłam, a chłopak pogładził mnie po włosach.
Wsiedliśmy do samochodu mojego nowego ochroniarza. Styles podał ulicę mojego oraz Laury pensjonatu. W aucie panowała luźna atmosfera. W radiu grała wesoła muzyka. Wsłuchałam się w jej rytm.
- Wygląda na to, że jesteśmy na miejscu.- Steven puścił do mnie oczko. Pomóc ci z bagażami?
- Ja to zrobię. - oznajmił Hazz. Wyjął białą walizkę z bagażnika.
Weszliśmy do budynku i pojechaliśmy windą na piętro, gdzie znajdowało się nasze mieszkanie. Zapukałam. Nikt nie odpowiedział. Zapukałam nieco głośniej. Odpowiedziała cisza.
- Chyba Laury nie ma. Wzięłaś klucze?
- Nie. Zaraz do niej zadzwonię. - wyciągnęłam iPhona z torebki.
- Halo? Cześć Laura, gdzie jesteś?
- Hej Alex! Właśnie jestem na zakupach. A ty? - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki.
- Stoję przed drzwiami do mieszkania, ale nie mam kluczy.
- Ups. Szkoda, że wcześniej mnie nie uprzedziłaś że dziś przyjedziesz. W domu będę dopiero około 22, bo później od razu idę do kina... Ale jak chcesz to dla ciebie mogę zrezygnować.
- Nie, nie psuj sobie zabawy. Jakoś dam radę. - zapewniłam i odłożyłam słuchawkę.
Harry spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem.
- Dzisiaj śpię gdzie indziej. - wytłumaczyłam.
- Dzisiaj śpisz u mnie. - powiedział stanowczo.

                                             
Tak więc pojechaliśmy do hotelu One Direction.. Reszta zespołu udzielała właśnie wywiadu dla jakiejś stacji radiowej, więc dom był pusty. O ile można nazwać to coś domem. Raczej luksusową willą z basenem, kinem domowym, prywatną siłownią, sauną, pokojem gier, siedmioma łazienkami i o ogromnym ogrodem. Styles na szczęście nosił ze sobą klucz. Weszliśmy do holu.
- Czuj się jak u siebie.
- Dzięki. - byłam oszołomiona tym wszystkim. Co prawda w kuchni panował straszny bałagan, ale przymknęłam na to oko.
- Wolisz spać w fioletowym pokoju czy w niebieskim? - usłyszałam głos z głębi budynku.
- W fioletowym! - odpowiedziałam po chwili namysłu.
Harry zbiegł po schodach. Pokazał gestem, żebym poszła za nim. Wziął moją walizkę i poprowadził mnie przez korytarze. Szczerze mówiąc gdybym była tu bez niego, to z pewnością bym sie zgubiła.
- Proszę. To twój pokój. - otworzył drzwi. Pokój był wielki. Ładnie urządzony, chociaż odcień fioletu na ścianach moim zdaniem był za bardzo jaskrawy.
- Fajnie, dziękuuuje. - wzięłam od niego bagaż i postawiłam go na środku pomieszczenia. - Nie będę się rozpakowywać. - powiadomiłam go.
- Jak chcesz. Ja też na twoim miejscu bym tego nie robił, skoro zostajesz tylko na jedną noc... chyba, że chcesz na dłużej? - na jego twarzy pojawił się figlarny uśmiech.
- Nie, chyba nie skorzystam z tej opcji.
- Jeszcze zmienisz zdanie. Jest tu wygodniej niż w waszym pensjonacie. - przekonywał brunet.
- Nie zostawię Laury samej, zwariowałeś?!
- A kto powiedział, że Laura nie może tu zamieszkać do końca wakacji z tobą? Hm? Mamy jeszcze dużo wolnych pokoji...
- Harry, stop.
- Przemyśl to.
- Okej, ale nie licz na coś więcej. - mój ton głosu był poważny.
- Chodź zobaczyć ogród zamiast narzekać. - zaproponował Styles.
Wyszliśmy na zewnątrz. Mimo, że było już po południu, nadal panował upał. Piękne kwiaty zdobiły teren. Za hotelem stał sporej wielkości basen. Zielonooki chłopak bez zastanowienia wskoczył do niego, przy okazji ochlapując mnie falą krystalicznej wody.
- Trzeba było ubrać kąpielówki idioto! - zawołałam ze śmiechem.
- Znalazła się mądra. - dwudziestolatek znowu na mnie chlapnął. - Wskakuj!
- Nieeee, jeszcze zostały mi resztki rozumu w głowie. - przekomarzałam się.
- No chodź, będzie fajnie! - teraz Harry przypominał pięcioletnie dziecko, które chciało się tylko bawić. Pokiwałam przecząco głową.
- Bo sam po ciebie pójdę.
- Tylko spróbuj!
- Spróbuję. - i na potwierdzenie tych słów wyszedł z basenu. Jego wilgotne ręce dotknęły mojej talii. Nie zdążłyłam wydobyć z siebie słowa protestu, kiedy... Chlup! Wylądowałam w zimnej wodzie.
- JA NIE UMIEM PŁYWAĆ GAMONIU! - darłam się.
- Tu nie jest głęboko Gwiazdeczko. - zapewnił i znowu się zaśmiał, po czym sam znowu wskoczył do zbiornika wody.
Ubranie lepiło mi się do ciała. Jak ja tego nienawidziłam, ughh. Pewnie jeszcze tusz mi się rozmazał. Świetnie. Wkurzona próbowałam podtopić człowieka, który mnie tu wrzucił, ale bez skutku. Hazz tylko się uśmiechnął i złapał moje dłonie swoimi silnymi rękoma. Trzymał mnie tak w wodzie, jak pan młody trzyma panią młodą. Faktycznie, pewnie wyglądało to komicznie. Ale czy mam coś do stracenia? W sumie to nie. Momentalnie zmieniłam nastawienie do tej całej sytuacji. Harry pogładził mnie po policzku. Patrzyłam w jego zielone tęczówki. Jakby czas zatrzymał się w miejscu kiedy... Ktoś trzasnął drzwiami.
- Wróciliśmy!! - dobiegł nas wesoły krzyk Liama z głębi domu. Magia chwili prysła.






-------------------------------------------
Po pierwsze bardzo przepraszam za takie opóźnienie, ale nie miałam kiedy napisać tego rozdziału. Najpierw jedna szkoła, później szkoła muzyczna, sprawdziany, prace domowe, dodatkowe zajęcia, wyjścia z przyjaciółmi, zabrakło czasu na fanfiction. Mam nadzieję, że ten rozdział mimo że pisany na szybko się Wam spodoba. :) Jest trochę krótki, ale obiecuję że następny będzie dłuższy. Pojawi się on za tydzień lub co najwyżej za dwa. Dziękuję za wszystkie komentarze. Mam nadzieję, że pod tym postem również je zostawicie.
Jeśli chcecie, żebym coś poprawiła to piszcie śmiało. :) Krytyka potrafi dużo nauczyć. Jeśli jesteście zainteresowani tym fanfiction to zapraszam do zakładki "informowani". Zachęcam też (znowu) do obejrzenia zwiastunu, który znajduje się w zakładce "zwiastun".
Jesteście najlepsi, kocham Was.
                  Ola
           @hicuteHarry

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 6

Płacz. Płacz. Płacz. Miałam wrażenie, że to jedyne co mi pozostało. Wydawało mi się, że nie mam nikogo. Byłam sama zamknięta w zimnym, brudnym pokoju. Jutro miał być pogrzeb taty. Nie miałam pojęcia czy do tego czasu zjawi się...Moje myśli się zatrzymały na dźwięk klucza, który zgrzytał w zamku. Otarłam łzy. W drzwiach stał James.
- Witaj kotku. - powiedział przesłodzonym tonem.
- Cieszysz się, że mnie ranisz?
- Przyszedłem się przywitać. I nie możesz tu dłużej zostać, twoja rodzina zawiadomiła policję o tym że "zniknęłaś".
- Ach tak. - skierowałem wzrok w stronę okna. Blondyn podszedł bliżej.
- Jestem w stanie cię odwieść do domu. Ale nie możesz nikomu mówić co tu zaszło, niech ta sprawa pozostanie między nami. - mój były przyparł mnie do ściany. - Jeśli dowiem się, że pisnęłaś chociaż słówko... to będzie z tobą kiepsko. Zrozumiano? - warknął, a ja ze strachem w oczach pokiwałam przytakująco głową.

                      *Harry's pov*
Byłem takim debilem. Jak mogłem pozwolić Alex iść samej? Nie było jej od wczoraj. Wszyscy byli zmartwieni, ale to wyłącznie moja wina. Miałem ochotę rzucić się pod pociąg. Straciliśmy ją. Teraz musimy ją odzyskać. Może ktoś ją porwał? Może się zgubiła? - W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli.

Niespodziewanie usłyszałem dzwonek do drzwi. Wyjrzałem zaniepokojony przez okno. Drzwi otworzył Mike, a przy furtce stali jego siostra i... James. Blondyn pocałował dziewczynę, a ona z niechecią się odsunęła. Widać było w wyrazie jej twarzy obrzydzenie oraz... rozpacz? Musiało wydarzyć się naprawdę coś złego. Zbiegłem po schodach na dół i zobaczyłem jak rodzeństwo przytula się w holu.
- Jak dobrze, że nic ci nie jest Alex. - usłyszałem głos chłopaka. Podszedłem do nich.
- Gdzie ty byłaś Gwiazdeczko? - zapytałem. Nastolatka popatrzyła się na mnie swoimi dużymi, ciemnymi oczyma. Zwróciłem uwagę na to, że były trochę podczerwienione, widać było ślady płaczu.
- Byłam... odpocząć. - odparła z wahaniem. Przyglądałem jej się badawczo. Miała lekką ranę na twarzy.
- Harry, pozwól Alex troszkę ochłonąć po tym wszystkim. - wtrącił się Mike. Nie chciałem się kłócić. Jeszcze raz popatrzyłem w oczy naszej 'zgubie' i poszedłem do kuchni zrobić sobie coś na obiad. Po namyśle zdecydowałem się na frytki. W czasie kiedy się piekły w piekarniku, wykonałem telefon do Nialla.
- Cześć Harry! - przywitał mnie serdeczny głos po drugiej stronie słuchawki.
- Hej Niall, co u was? 
- Pod kontrolą. Laura właśnie do mnie... znaczy do nas przyszła. Opiekujemy się nią najlepiej jak potrafimy.
- Cieszę się. Pozdrów ją i chłopaków ode mnie.
- Jasne. A co u was?
- Ostatnio sporo się działo. - zacząłem i opowiedziałem przyjacielowi wszystko co zaszło przez ostatnie dni od naszego wyjazdu z Anglii. Przy okazji przypaliłem frytki, ale trudno.
Zakończyłem rozmowę z kumplem akurat wtedy, kiedy do kuchni weszła uśmiechnięta od ucha do ucha pani Berry.
- Dzień dobry Harry! Słyszałeś, że James odnalazł naszą dziewczynkę? - przez chwilę mnie zamurowało. To, że facet zjawił się z nią, nie znaczy, że ją znalazł.... Przez chwilę w moim mózgu pojawiła sie straszna myśl, lecz szybko ją stamtąd wygoniłem. Przywitałem się i uciąłem sobie krótką pogwędkę z matką Alex, a następnie zjadłem obiad.
Było już po 16, więc postanowiłem odwiedzić moją przyjaciółkę. Zapukałem do drewnianych drzwi jej pokoju. Usłyszałem ciche "proszę" i je otworzyłem. Widok który tam zastałem był beznadziejny. Brunetka leżała w łóżku, przykryta kołdrą. Jej twarz zwrócona była w stronę poduszki. Chusteczki do nosa były porozrzucane po całym pomieszczeniu.
- Źle się czujesz. - stwierdziłem.
- Bywało lepiej. - odpowiedziała.
- Musimy pogadać. Obiecałaś mi coś w samolocie, pamiętasz?
- Że będę silna. Jak widać, nie udało się.
- Powiedz co się stało. - poprosiłem wprost.
- Ja, ja bardzo bym chciała Harry, uwierz mi. - mówiąc to podniosła głowę i spojrzała na mnie.
- To czemu tego nie zrobisz? Pomogę ci, ale muszę wiedzieć co zaszło. - usiadłem obok dziewczyny.
- Powiedział, że zrobi mi krzywdę jeśli...- nie dokończyła. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
Odruchowo ją przytuliłem. Miałem świadomość, że jest jej ciężko.
- To on ci to zrobił? - zapytałem po czym wskazałem na delikatną ranę na twarzy szesnastolatki. Pokiwała głową. Nie stać jej było na wypowiedzenie słów. W głębi duszy od początku zastanawiałem się czy James może za tym stać, ale próbowałem pozbyć się tych myśli. Teraz wszystko było jasne. Musimy jak najszybciej wracać do Anglii, Alex nie jest tu bezpieczna.
- N-Nie mów nikomu Hazz, błagam. Inaczej możemy się już n-n-nigdy nie zobaczyć. - zdołała z siebie wydusić. Cała drżała od płaczu i negatywnych emocji.
- Dobrze. - obiecałem.

                        *Alex's pov*
Znowu mnie przytulił. Styles działał jak lekarstwo, dzięki niemu było mi lepiej. Jednak mimo jego obecności bałam się. Bałam się, że raz ktoś spuści mnie z oka, a mój były chłopak wykorzysta tę okazję... on był zupełnie nieprzewidywalny. Nienawiść i zazdrość opanowały jego serce.
Na wszelki wypadek zamknęłam drzwi na klucz, żeby do pokoju nie weszli Mike lub mama. Gdyby mnie teraz zobaczyli byliby poważnie zmartwieni.
Harry siedział u mnie aż do wieczora. Mało rozmawialiśmy. Obejmował mnie swoją ciepłą ręką. Tylko od czasu do czasu jakby pogrążony w swoich rozmyśleniach wzdychał. W końcu nadeszła 22 i powiedział, że lepiej żeby już poszedł. Z grymasem na twarzy obserwowałam jak idzie korytarzem do swojego pokoju.

                           *        *       *
Obudziłam się. Spojrzałam na zegar wiszący po drugiej stronie pokoju, wskazywał godzinę 10:18. Był dwudziesty lipca. Dzień pogrzebu tatusia, który miał odbyć się o 12. Dlaczego do cholery nikt mnie nie obudził?? Szybko wstałam z łóżka i wyjęłam z szafy czarną sukienkę. Pospiesznie założyłam ją na siebie, a następnie poszłam do łazienki zrobić  poranną toaletę. Kiedy byłam już w miarę gotowa zeszłam na dół.
W kuchni czekało już gotowe śniadanie, przy stole siedział Mike oraz Harry, a mama kręciła się przy kuchence.
- Nasze słoneczko już wstało! - przywitała mnie tak ciepło, że nie mogłam się dłużej gniewać za to, że mnie nie obudzili.
- Hej. - powiedział mój brat z pełną buzią.
- Cześć.
- Siadaj. - Hazz przysunął mi krzesło i podał talerz z grzankami. - Smacznego.
- Dziękuję. - posmarowałam je grubą warstwą nutelli i zabrałam się za jedzenie. Co chwile popijałam je gorącym kakaem. O taak, lubię rodzinne poranki.

Po śniadaniu wszyscy ubrani w kolor żałoby, weszliśmy do białego citroena. Kierowcą był Mike.
Nie jechaliśmy długo, może 15-20 minut. Samochód zatrzymał się przy niewielkim cmentarzu, gdzie miał zostać pochowany tata. Wysiedliśmy. Zrobiło mi się słabo, miałam wrażenie że widzę twarz ojca, który przyjaźnie się do mnie uśmiecha. Miałam świadomość, że jest to tylko złudzenie. Zakręciło mi się w głowie i nastała ciemność.
Otworzyłam powieki. Jedyne co pamiętałam to to, że mieliśmy iść na pogrzeb. Rozejrzałam się. Leżałam w rękach chłopaka o brązowych lokach. Spojrzałam w jego zielone tęczówki i coś zaczęło świtać w moim umyśle.
- Harry - wyszeptałam słabym głosem.
- To już drugi raz w tym miesiącu, Alex. - odrzekł z troską. Znajdowałam się w moim pokoju, ale nie widziałam w pobliżu mojej rodziny.
- Pani Berry oraz Mike, są na pogrzebie który powinien się już kończyć. Ja ze względu na ciebie wróciłem taksówką do waszego domu. - powiedział jakby czytając w moich myślach. - Jak się czujesz?
- Już lepiej. Nie mam pojęcia co się ze mną stało... Zdawało mi się, że widzę tatę koło siebie. Zaczęło kręcić mi się w głowie, a potem to już wiesz jak to się skończyło.
- Dobrze, że szedłem blisko ciebie. Inaczej nie zdążyłbym ci złapać. - poczułam, że się rumienię. Czyli Styles mnie złapał? Romantycznie. Uścisnęłam jego dłoń w ramach wdzięczności.
- Musimy najwyżej za dwa dni być w Londynie. Rozpoczyna mi się trasa. Alex, wrócisz ze mną.
- Tak. Rozpoczyna się trasa... po Anglii? - spytałam, starając się przybrać niedbały ton.
- Po Europie jak narazie. - w oczach kolegi widziałam wyraźny ból.
- Czyli, nie będziemy się widywać?
- Raczej nie. Ale ja nie mogę cię teraz zostawić. -  czułam potrzebę pocieszenia go, przecież on zawsze to robił kiedy miałam doła.
- Będziesz miał dni wolne, a poza tym jest telefon, Skype, Internet... damy radę! - kiedy to wypowiedziałam spojrzał na mnie tak czule, że aż miałam ochotę go pocałować.
- Jesteś urocza. - skomplementował mnie, a następnie wyszedł z pomieszczenia.

                     *                 *              *
Następnego dnia czułam się już w pełni dobrze. Mike zaprosił do nas swoją dziewczynę Natalie. Pierwszy raz ją widziałam, ponieważ spotykali się dopiero od miesiąca. Miała opaloną skórę, włosy do ramion koloru ciemnego blondu, niebieskie oczy i długie rzęsy. Była nieco wyższa ode mnie, oraz dużo bardziej umalowana. Na jej lewym nadgarstu widniał tatuaż. Harry poszedł pierwszy otworzyć jej drzwi. Dziwne, że nie zrobił tego mój brat, ale akurat się kąpał. Zeszłam na dół zaraz po brunecie. Gdy zobaczył Natalie, dostrzegłam w jego oczach figlarską iskierkę. A może to wymysł mojej wyobraźni?? Sama nie wiem. W każdym razie czułam się niepotrzebna i usiadłam na kanapie w salonie, podczas gdy Styles oraz jego nowa koleżaneczka poszli do kuchni. Przez ścianę słyszałam ich wesołe konwersacje. Myślałam, że zaraz wybuchne. Miałam ochotę wziąć kajdanki i zaprowadzić Harry'ego do swojego pokoju. Natalie wyglądała na zaskoczoną a jednocześnie zachwyconą kiedy brunet otworzył jej drzwi. No tak, w końcu nie codziennie spotyka się przystojnego wokalistę światowej sławy. Byłam załamana. Mike potrafił siedzieć w łazience godzinami. Zawołać go? Nie, to nie wchodziło w grę. Po chwili namysłu postanowiłam dołączyć się do rozmowy. Doszłam do wniosku, że kiedy będę mieć ich pod kontrolą, to wszystko będzie jak należy.
Widok, który zobaczyłam po wejściu do kuchni, totalnie mnie zatkał. Natalie siedziała na blacie, Hazz stał obok. Ona oplotła go rękami wokół karku i.... tak, całowali się. Ile oni się znali? Pół godziny? Czterdziesci minut? No kurwa ile?! Wydałam z siebie krzyk pełen rozpaczy. Oczywiście, gdy tylko zobaczyli że ich nakryłam, błyskawicznie odsunęli się od siebie.
- Co wy do cholery... - nie mogłam dokończyć bo mój głos zaczął się łamać. Usłyszałam, że ktoś zbiega po schodach. Napewno był to mój brat.
- Alex, spokojnie. - Harry chciał do mnie podejść, lecz ja zręcznie go uniknęłam.
- Brzydzę się tobą! - wykrzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam i w głębi duszy podziękowałam Bogu, że mamy nie ma w domu.
- Co się dzieje? - do pokoju wszedł Mike. - Hej misiu. - dodał i podszedł do partnerki. Przytulili się. Miałam ochotę powiedzieć mu wszystko co działo się podczas gdy on siedział w wannie, ale nie miałam na to siły. A wyglądali razem na takich szczęśliwych! Z goryczą  wyszłam z pomieszczenia i chciałam wrócić do mojego pokoiku. Gdy wchodziłam po schodach niebezpiecznie się zachwiałam ( tak, jestem okropną ciamajdą), myślałam że zlecę i złamię sobie kilka kości, ale zamiast sturlać się po twardych kaflach, wpadłam w objęcia... Harry'ego. On mnie śledzi czy co? Dlaczego po tym co zrobił jeszcze za mną łazi? Okazał się zwykłym dupkiem.
- Co ty kurwa wyprawiasz?! Zostaw mnie. - czułam, że wolałabym już spaść na podłogę i wylądować w szpitalu, niż być w ramionach Stylesa.
- Gwiazdeczko, wszystko ci wytłumaczę.
- Ja nie chcę słuchać twoich pieprzonych tłumaczeń.. - zastanowiłam się. W sumie Harry miał pełne prawo do tego co zrobił. Przecież nie jest moim chłopakiem, więc... A jednak myślałam, że mu na mnie zależy. Widocznie się myliłam.
- Natalie to moja koleżanka z gimnazjum. Kiedyś mieszkała w Anglii. Kilka lat temu nawet się w niej podkochiwałem, ale to nie ma znaczenia. Przysięgam, że to ona mnie do siebie przyciągnęła. - brunet próbował się bronić.
- Aha. I myślisz że ci uwierzę?
- Przecież wiesz, że zależy mi najbardziej na tobie, Alex. - w jego głosie było tyle szczerości, że nie mogłam się nie uśmiechnąć. Próbował mnie objąć, lecz ja uciekłam do pokoju. Potrzebowałam czasu, żeby dojść do siebie i na nowo mu zaufać.

                                *Harry's pov*
Miałem wyrzuty sumienia, że dałem się tak łatwo omotać dziewczynie Mike'a. Zraniłem osobę, którą miałem chronić. "Jesteś egoistycznym kretynem" wyzywałem się w myślach. Przecież mogłem jej się wyrwać kiedy przesuwała rękami po mojej szyi! A ja stałem i czekałem nie wiadomo na co. Cholera.

Kiedy nadszedł wieczór, miałem zamiar przejść się po mieście. Kiedy już chciałem wyjść z mojego pokoju, weszła do niego Alex.
- Idziesz gdzieś? - zapytała się z zarzutem.
- Wybierałem się posnuć się po Warszawie.
- Możemy porozmawiać?
- Jasne. - otworzyłem duże okno i wyszedłem na balkon. Dziewczyna poszła za mną. Opierałem się o balustradę i podziwiałem widoki.
- Chciałam ci wybaczyć.
- Jaka pani łaskawa! - miałem ochotę chwilę się z nią podroczyć, lecz ona chyba nie miała humoru do żartów, i stanęła mi obcasem na bucie.
- Harry, ja mówię poważnie.
- To i tak nie bolało. - zaśmiałem się.
- Ale z ciebie żartowniś. - zadrwiła Alex.
- Przynajmniej umiem chodzić po schodach. - uśmiechnąłem się.
- Widzę, że lubisz się ze mną drażnić.
- Uwielbiam.
- Dzięki.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedziałem i żeby złagodzić atmosferę przytuliłem szesnastolatkę. Odwzajemniła gest opierając swoją głowę na moim torsie. Chyba naprawdę mnie polubiła. Pierwszy raz od wielu dni czułem się w stu procentach szczęśliwy. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie.

---------------------------------------
Z opóźnieniem pojawił się rozdział szósty. Jest trochę 'poplątany', ponieważ na początku planowałam go sobie trochę inaczej. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia :) Mam nadzieję, że zostawicie je również pod tym rozdziałem, byłoby mi bardzo miło.
ZAPRASZAM DO OGLĄDANIA ZWIASTUNU, KTÓRY ZNAJDUJE SIĘ W ZAKŁADCE "ZWIASTUN" :) SWOJE OPINIE O NIM MOŻECIE PISAĆ W KOMENTARZACH. Przepraszam za wszystkie błędy, lecz pisałam ten rozdział w części na telefonie heh. Wszystkich zainteresowanych fanfiction "Stars" zapraszam do zakładki "informowani". Jeśli macie jakieś prośby lub uwagi, piszcie w komentarzach albo na mojego twittera (@hicuteHarry).

                    Kocham Was.
                             Ola x

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 5

Nasze walizki były już gotowe. Zapytałam się Laury, czy jedzie z nami, lecz ona wolała spędzić ten czas w Londynie. Harry miał niedługo trasę koncertową, ale do tego czasu powinniśmy wrócić...on powinien. Ja być może zostanę już w Polsce.
Dostałam sms-a od Jamesa, o której ma być po mnie na lotnisku w Warszawie. Osiemnastolatek nie wiedział, że nie lecę sama, ale trudno. Szczerze, to nie  tęskniłam za moim chłopakiem. Brak było mi tylko mamy, oczywiście taty i starszego o rok brata - Mike'a.
W końcu po czułych pożegnaniach z Laurą, oraz zapewnieniem, że niedługo wrócę (chociaż nie byłam tego taka pewna), wsiadłam do taksówki. Hazz już siedział obok kierowcy, więc ja usiadłam na tylnim fotelu. Po piętnastu minutach byliśmy na lotnisku.
                             *     *     *
Usadowiliśmy się na swoich miejscach, zapięliśmy pasy i samolot wzniósł się w powietrze. Zawsze boję się tego momentu, więc złapałam za rękę Harry'ego, dzięki temu czułam się o wiele bezpieczniej. Tego dnia bardzo mało z nim rozmawiałam. Chyba Stylesem również wstrząsnęła informacja o śmierci mojego ojca.
Oparłam się o jego ramię i próbowałam się nie rozpłakać. Ciekawe jaka była reakcja Mike'a, kiedy mama powiedziała mu, że tata...W tej chwili zaczęłam cicho szlochać. Harry odwrócił głowę w moją stronę.
- Nie płacz Gwiazdeczko. - nie uzyskał żadnej odpowiedzi poza łzą, która kapnęła na jego koszulkę.
- Posłuchaj mnie. - powiedział po jakimś czasie.
- Cały czas cię słucham... wiem, nie mogę się tak pokazać przed Jamesem.
- Nie o to chodzi. - przełożył mój kosmyk włosów za ucho. - Chodzi o to, że ja wiem jak ci ciężko... jednak takie rzeczy się zdarzają. Obiecasz mi coś?
- Co? - zapytałam.
- Że będziesz silna. - po tych słowach nastała długa chwila milczenia. Zastanawiałam się, czy warto składać obietnicę, którą raczej prędzej czy później złamię. Spojrzałam się na Harry'ego. Jego wzrok był pełen nadziei. Nie mogłam odmówić.
- Będę... postaram się. - wyjąkałam, a on pocałował mnie w policzek.
Dalsza część podróży minęła raczej w weselszym nastroju. Styles opowiadał kawały (nie były one zabawne, ale liczą się intencje hah), dużo mówił o swoim życiu i pytał o moje. Pod koniec podróży podeszło do nas kilka fanek i zrobiły sobie z nami zdjęcia.
- Jesteś nową dziewczyną Harry'ego? - zapytała się jedna z nich, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Nie jestem. To mój kolega.- odpowiedziałam, kiedy już się uspokoiłam. Dziewczyna pokiwała głową, podeszła do bruneta i pocałowała go w policzek. Mimo, że nie chciałam, w sercu poczułam zazdrość.


Byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy. Harry wziął swoje bagaże, ja wzięłam swoje. Chciał mnie w tym wyręczyć, ale wolałam sama je ponieść. Szłam przodem, podczas gdy Styles prawie spadł ze schodów z dość ciężkimi walizkami.
- Uważaj! Pomóc ci? - zadałam pytanie i zaśmiałam się cicho. Zielonooki chłopak odpowiedział przecząco kiwając głową. Nie nalegałam.

Mój towarzysz dogonił mnie i zdyszany spytał się gdzie teraz iść.
- To samochód Jamesa, zawiezie nas do domu. - odpowiedziałam, a następnie wskazałam palcem na czerwonego mercedesa. Wyszedł z niego umięśniony blondyn i ruszył w naszą stronę. Bez wątpienia był to mój chłopak.
- Cześć kochanie! - zawołał do mnie.
- Hej. - przywitałam się. James spiorunował Harry'ego wzrokiem i pocałował mnie namiętnie na jego oczach. Próbowałam odepchnąć jasnowłosego chłopaka, lecz nie miałam szans. Wpił swoje usta w moje. Kiedy skończył szybko się odsunęłam.
- No to tak... Harry to jest James, James to jest Harry. - zapoznałam ich ze sobą, a oni niechętnie uścisnęli sobie dłonie.
- Możemy już jechać Alex? Wsiadaj do auta.- zachęcił mnie mój chłopak i usadowił się na miejscu kierowcy.
- Czekaj, Hazz jedzie z nami. - wytłumaczyłam, chociaż domyślałam się, że blondyn powiedział to celowo, żeby zdenerwować brytyjczyka. Razem ze Stylesem wpakowaliśmy się do samochodu.
- To gdzie jedziemy?
- Do mojego domu. - zapewniłam.

                            * Harry's pov*
Ten cały James to kompletny chuj. Nie jest wart Alex. Ta akcja na lotnisku... żałowałem wtedy, że nie zostałem w Londynie. W głębi duszy czułem jednak, że nie potrafiłbym zostawić dziewczyny.
Jej chłopak jeździł mercedesem bardzo szybko, co mi się nie podobało. Łamał przy tym sporo przepisów. Zwróciłem mu uwagę, ale on tylko mnie wyśmiał. Nienawidziłem takich typów. Przez durne popisywanie się mógł zrobić krzywdę sobie, jak i pasażerom.
Po pewnym czasie, który dłużył mi się jakby trwał wieki, blondyn zaparkował przed żółtym domem średniej wielkości z zadbanym, pięknym ogrodem.
- No to jesteśmy. - powiedział i pocałował Alex. - Iść z tobą misiu? - zapytał.
Na samą myśl o tym chciało mi się rzygać. Pod jednym dachem z tym debilem? Postanowiłem, że wynajmę sobie pokój w hotelu.
- Nie, nie musisz. - odpowiedziała moja przyjaciółka. Byłem jej za to bardzo wdzięczny. Odetchnąłem z ulgą. Czyli nie będę musiał szukać pensjonatów. Wziąłem nasze rzeczy i wyszedłem z auta. Specjalnie trzasnąłem drzwiami z całej siły, co doprowadziło właściciela mercedesa do furii.
Zadzwoniliśmy do drzwi. Z domku wyszła smukła kobieta, ubrana w czarną sukienkę. Wyglądała na około czterdzieści lat. Była uderzająco podobna do Alex.
- Dzień dobry! A kogo mu tu mamy? Zapraszam do środka kochani. - odezwała się ciepłym i uprzejmym tonem. Weszliśmy do budynku.
- Cześć mamo! - panna Berry podbiegła do kobiety i przytuliła ją mocno.
- Dzień dobry. Jestem Harry. - na te słowa pani uśmiechnęła się i podała mi dłoń.
- Miło mi cię poznać, ja nazywam się Melanie Berry. Jestem jak się pewnie domyślasz mamą Alex. - spojrzałem jej w oczy. Były tak samo śliczne jak oczy jej córki.
- Mamo, Harry zgodził się przylecieć tu ze mną na pogrzeb taty. Sama nie mogłabym wrócić, jestem niepełnoletnia, byłoby to niebezpieczne. Czy mój kolega mógłby tu zostać na jakiś czas?
- Oczywiście słonko. - odpowiedziała życzliwie. - To bardzo miłe z twojej strony kochanie. Dziękuję, że zaopiekowałeś się Alex. - zwróciła się do mnie, a ja poczułem że się rumienie.
- Jest Mike w domu? - zapytała moja koleżanka z nadzieją w głosie.
- Nie, ale powinien wrócić niedługo. - kobieta puściła do nas oczko. - Teraz idź lepiej pokazać naszemu gościowi dom. - Alex skinęła głową i oprowadziła mnie po budynku. Był on bardzo przytulny oraz ciekawie urządzony.
- To jest twój pokój. - wskazała na drewniane drzwi z metalową srebrną klamką. - Rozpakuj swoje rzeczy, a ja w tym czasie rozpakuję swoje.
- Jasne. - odpowiedziałem i otworzyłem drzwi. Znajdował sie za nimi dość duży pokój. Jego ściany miały delikatny, kremowy kolor. Wisiało na nich dużo zdjęć rodzinnych państwa Berry. Przedstawiały wspólne wakacje, ich dzieci jak były małe, wesele oraz wiele innych wspomnień. Po prawej stronie od drzwi stało łóżko, a niedaleko niego spora szafa. Schowałem do niej moje ubrania, które wyjąłem z walizki. W centrum pomieszczenia było duże balkonowe okno, a na podłodze leżał biały, mięciutki dywan. Położyłem się na łóżku. Byłem wykończony podróżą, a jeszcze bardziej irytującym zachowaniem Jamesa. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknąłem nie podnosząc się. Do pokoju wszedł ciemnowłosy chłopak o równie ciemnych oczach. Był fajnie opalony i uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Hej. Jestem Mike.
- Cześć, ja nazywam się Harry.- zapoznaliśmy się. Był trochę wyższy ode mnie i  robił wrażenie sympatycznego kolesia.
- To teraz ty umawiasz się z moją siostrą? Szkoda, że dała Jamesowi kosza. - powiedział spokojnym tonem.
- Coooo? Zerwała z nim? Kiedy? - byłem w szoku.
- Przed chwilą. To jak wam się układa? - wyjaśnił mi z uśmieszkiem.
- My... jesteśmy przyjaciółmi. Poznaliśmy się dwa tygodnie temu. - byłem zakłopotany.
- Oh, to przepraszam stary, Alex nic mi nie wspomniała. Tylko tak się domyśliłem, chyba wpadłeś jej w oko.
- Nie sądze. - opuściłem wzrok.
- No, nie martw się. Ona nie jest łatwa. Lecz jeśli będziesz cierpliwy to...
- Rozumiem. - przerwałem.
- W każdym razie dziękujemy za pomoc. Gdyby nie ty sam musiałbym po nią lecieć, a nie miałem na to najmniejszej ochoty.
- Nie ma problemu.
- Pogrzeb... jest za dwa dni. Ja już pójdę. - jego głos zaczął się łamać. Wyszedł z pokoju. Zostałem sam.

                      * godzine później*
- Możemy już wychodzić? - usłyszałem dźwięczy głos.
- Gdzie Gwiazdeczko? - zapytałem się zaskoczony i zwlekłem się z wygodnego łóżka na którym cały czas leżałem.
- Myślałam, że chcesz zobaczyć trochę Warszawy, ale jak nie...
- Oczywiście, że chcę! - powiedziałem zachwycony na myśl, że będę mógł spędzić czas sam z Alex.
- To wychodź już. Mama prosiła, żebyśmy byli na kolacje w domu, czyli coś około 20.
- Mamy dwie godziny.
- Spokojnie, zdążymy. Jesteś głodny? - była nutka troski w jej głosie.
- Trochę. Skoczymy w mieście do maca. - zaproponowałem i ubrałem się do wyjścia.

Dziewczyna czekała już na mnie przy furtce. Podbiegłem do niej. Uroczo się uśmiechnęła, chociaż wiedziałem, że przychodzi jej to z trudem.
Szliśmy bardzo blisko siebie. Czułem zapach jej słodkich perfum.
- Mam pytanie. - starałem się, żeby mój ton głosu zabrzmiał obojętnie. - Chodzisz jeszcze z Jamesem? - Alex przełknęła ślinę.
- Nie. Napisałam mu sms-a, zaraz po tym jak przydzieliłam ci pokój w naszym domu. Nie wiem czy już go odczytał. Wiem za to, że będzie wściekły. - jej głos drżał. Chyba się bała. Objąłem ją ramieniem. - Ale to nie znaczy, że zrobiłam to ze względu na ciebie. - dodała, lecz już pewniejszym tonem.
- Jasne. - powiedziałem oschle.
- Skąd ty to w ogóle wiesz?? Nic ci nie mówiłam..
- Mike wspominał. - wyjaśniłem. - Myślał, że jesteśmy parą. - spojrzałem na Alex znacząco.
- On zawsze coś palnie! Nic, ale to nic nie można mu powiedzieć, cholera. - tupnęła obcasem na znak rozdrażnienia.
- To fajny gość. Bardzo sympatyczny, dobrze się dogadujemy. - przekonywałem i wyciągnąłem dłoń do brunetki. Ona po chwili zastanowienia chwyciła ją.
Tak szliśmy, trzymając się za ręce. Miałem tylko cichą nadzieję, że nikt nie rozpozna mnie jako "sławnego Harry'ego Stylesa z One Direction". Alex co chwila zatrzymywała się i pokazywała mi różne znane miejsca w Warszawie.
- A to są Złote Tarasy. I tu jest McDonald's, więc chodź. - i pociągnęła mnie w stronę galerii.
- Sporo ludzi. - tylko to zdążyłem powiedzieć, zanim oślepiły mnie błyski fleszów. Razem z moją przyjaciółką zostaliśmy otoczeni przez fanki oraz tłumy reporterów.
- Błagam, nie teraz. Dajcie nam spokój.. - prosiłem, ale bez skutków. Brunetka wyrwała się z uścisku moich dłoni i przecisnęła się przez tłumy. Było to słuszne zachowanie, ponieważ duszność mogła spowodować u niej ponowne omdlenie.

                          * Alex's pov*
Czy nigdy nie mogę z nim normalnie wyjść? Zawsze tylko fanki, reporterzy, autografy, zdjęcia, wywiady. Fuck. Byłam wkurzona na Harry'ego, chociaż wiedziałam, że to nie jego wina. Zostawiłam go tam samego, ale myślę, że będzie potrafił sam wrócić do domu. W razie czego pewnie przenocuje się u jakiejś laski, kto to wie? Poczułam ukłucie w sercu. Trudno, niech boli. Moja duma nie pozwalała mi teraz po niego zawrócić.

Szłam sama przez ruchliwą Warszawę, zbliżała się 20. Nagle zobaczyłam znajomy samochód. Czerwony mercedes zbliżał się w moją stronę. Wysiadł z niego James. Miał koszulkę na ramiączkach, która odkrywały jego bicepsy.
- Cześć mała. - powitał mnie.
- Cześć. - powiedziałam bez cienia entuzjazmu.
- Odwieźć cię do domu? - zapytał niewinnie.
- Nie, dzięki. Przejdę się. - odmówiłam delikatnie.
- Wsiadaj do auta Alex. - powiedział stanowczo. Aż tak stanowczo, że się go posłuchałam. Bałam się.
Jak zwykle James jechał bardzo szybko. Zapięłam pasy i patrzyłam przez okno.
- Czytałem sms-a. - warknął. - Czy ty nie możesz powiedzieć mi tego w twarz?! Zrywasz ze mną przez sms-a, aż do tego stopnia cię popierdoliło?! - nie odpowiedziałam. Skuliłam się w fotelu. Nie pierwszy raz blondyn na mnie krzyczał, ale w tym momencie chyba stał się szczególnie agresywny.
- Rzuciłaś mnie dla niego, tak? - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Nie. - odpowiedziałam. Samochód skręcił gwałtownie w zupełnie inny kierunkek niż tam, gdzie znajduje się mój dom. - Gdzie ty jedziesz do cholery?? - nie potrafiłam ukryć złości.
Mercedes zaparkował pod starym blokiem, z którego odpadał tynk.
- Proszę. Nie musisz dziękować. - powiedział ze złośliwym uśmiechem James i kazał mi wysiadać.
Postawiłam nogę na nierówno położonej kostce.
- Co ty wyprawiasz?! Zabierz mnie do domu debilu! - wykrzyknęłam i zaraz pożałowałam, że nie ugryzłam się w język. Mężczyzna podszedł do mnie. Wyciągnął rękę. Chciałam uciec, lecz nogi chwiały mi się ze strachu oraz wściekłości.
- To za to że nazwałaś mnie debilem. - spoliczkował mnie. Zabolało. - To za to, że zerwałaś ze mną dla tego chuja. - wykonał następne uderzenie. Z mojej wargi poleciała krew. - To za to, że nie szanujesz moich uczuć. - powtórzył czynność. Łzy wylewały mi się z oczu mieszając się z czerwoną krwią. Nie mogłam uwierzyć, że mój były chłopak, który jeszcze niedawno był dla mnie wszystkim, teraz mnie tak potraktował. Poczułam ból głowy. Zamknęły mi się powieki. W moim umyśle nastała zupełna ciemność.

                                 *     *     *
Coś wibrowało w mojej kieszeni. Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w małym pokoju z jedym oknem. Był bardzo brzydki i zaniedbany. Oprócz jednego starego i twardego łóżka nie było w nim żadnych mebli. Wyciągnęłam wibrujący telefon. Z moich nadgarstków podobnie jak z warg ciekła krew.
Spojrzałam na ekran iPhona. Była piąta rano. Czyli spędziłam tu całą noc? W domu pewnie się martwią.
Miałam 30 nieodebranych połączeń od mamy, 20 od Stylesa, 14 od Mike'a i jedno od Laury. Zerknęłam do skrzynki. Była tam wiadomość od Harry'ego. Jej treść brzmiała:
 "Gwiazdeczko, już uwolniłem się od reporterów i fanów. Wybierzesz się ze mną dziś do kina w nagrodę? Proszę, wybacz mi. Jesteś dla mnie najważniejsza. Przepraszam.
Harry x" - wysłano o 20:30 wczoraj.
Od tego człowieka uciekłam. Tego człowieka zostawiłam samego w obcym mieście. Na tego człowieka byłam cholernie zła. Tego człowieka, który jako jedyny o mnie dba i się martwi wystawiłam, porzuciłam, odepchnęłam od siebie. Tak bardzo chciałam, żeby był przy mnie...już chciałam wykręcić jego numer i zadzwonić, kiedy bateria w komórce padła.
 Znów zaczęłam płakać. Płakać z bezradności. Z własnej głupoty. Z nieszczęścia. Z samotności. A przede wszystkim z ogromnego bólu.


                                          -------------------------------------------------
Trochę smutny rozdział, lecz taki wyszedł. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia, to naprawdę mnie motywuje. Mam dla was super wiadomość: WYSZEDŁ ZWIASTUN DO NASZEGO FANFICTION! ZACHĘCAM DO OGLĄDANIA, WYSTARCZY KLIKNĄĆ TUTAJ LUB WEJŚĆ DO ZAKŁADKI Z NAPISEM "ZWIASTUN"

Ciekawi mnie co myślicie o tym rozdziale :) Swoje opinie piszcie w komentarzach. Jeśli podoba wam się to fanfiction i chcecie być informowani o nowych rozdziałach na twitterze, to zapraszam do zakładki "informowani".  Dziękuję wam za wszystko.
Następny rozdział pojawi się pod sam koniec wakacji. Przepraszam za wszystkie literówki oraz błędy, jeśli jakieś zauważycie piszcie o nich w komentarzach, to je poprawię :D

                                                               pozdrawiam, Ola x
                                                                @hicuteHarry
                                                                  

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 4

Spanikowałem. Jedyny rozsądny pomysł, jaki przyszedł mi wtedy do głowy, to zadzwonić na pogotowie, tak zresztą zrobiłem.
Kilkanaście minut później, nadjechała karetka i zabrała mnie i Alex do szpitala. To raczej nie było zwykłe zemdlenie. Tu wchodziło w grę coś bardziej poważnego.
  Weszliśmy do budynku. Ciemnowłosą dziewczynę zabrano na noszach do sali, która znajdowała się za dużymi, szklanymi drzwiami.
- A gdzie pan się wybiera? - zapytał doktor, który stał całkiem niedaleko mnie. Dziwne, że wcześniej nawet nie zwróciłem uwagi na jego obecność.
- Muszę iść z tą pacjentką, którą przed chwilą wnieśli na salę. - powiedziałem pewnym głosem.
- Czy jest pan kimś z rodziny?
- Nie.
- To będzie pan musiał poczekać tu. - powiedział lekarz i poszedł do swojego gabinetu.
Chciałem tam wejść. Być przy niej kiedy się ocknie. Nie znaliśmy się długo, ale wiedziałem że Alex nienawidzi być samotna. Potrzebowała mnie.
Mimo zakazu wszedłem przez szklane drzwi. Znalazłem się w dużym pomieszczeniu, w którym znajdowało się mnóstwo szpitalnych łóżek, na których leżeli pacjenci. Wodziłem po nich wzrokiem. Musiałem znaleźć nastolatkę.
                                                        
                     *Alex's pov*
Otworzyłam oczy. Nie wiedziałam gdzie się znajduję i co się dzieje. Czułam tylko okropny ból głowy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Białe ściany nadawały mu poważny wygląd. Wszędzie leżały łóżka. Kilka osób krzątało się koło nich... zaraz zaraz. Ja przecież byłam w szpitalu. Jak to się stało? Próbowałam przypomnieć sobie, co wydarzyło się ostatnio. No tak... westchnęłam cicho. Z zamyślenia wyrwał mnie chłopak, który biegł do mojego łóżka. Był to Harry.
- Alex! Nic ci nie jest Gwiazdeczko? Wszystko w porządku? - zadawał mi mase pytań, na które nie byłam w stanie odpowiedzieć.
- Hazz... shhhh - próbowałam go uciszyć ale bez skutków.
- Musisz mi to wszystko wyjaśnić. Kto do ciebie dzwonił? Stało się coś? - dopytywał się nadal. Moje oczy zrobiły się wilgotne. Poczułam jak po policzku spływa mi gorąca łza, a czyjaś ręka mi ją ociera. Była to ręka Stylesa.
- Nie mogę o tym teraz rozmawiać...nie mam na to siły. Jak stąd wyjdę...wtedy obiecuję, że powiadomię cię o wszystkim.. - wyjąkałam. Jego zielone oczy patrzyły na mnie ze współczuciem i skruchą. Chyba starał się mnie zrozumieć.
- Dobrze. Zapytam się, kiedy cię wypuszczą i czy jest to coś groźnego. - powiedział przytulając mnie. W tym momencie nie żałowałam niczego. Cieszyłam się, że go poznałam.
Harry wyszedł z sali pozostawiając po sobie tylko delikatny zapach męskich perfum. Patrzyłam na zegar wiszący za białej ścianie. Nagle podeszła do mnie pielęgniarka i zaczęła pytać się czy wszystko w porządku. Szczerze odpowiedziałam na pytania. Pokiwała głową i odeszła. A Hazz nadal się nie zjawił.
Usłyszałam dźwięk sms-a. Z trudem wydobyłam go z kieszeni. Nawet nie zauważyłam wcześniej, że od gwałtownego upadku na ziemię, miałam całe pozdzierane ręce. Liczyłam, że wiadomość będzie od Harry'ego, jednak jej nadawcą była Laura. Nic dziwnego, mogła się martwić skoro zniknęłam bez słowa. Opisałam jej całą sytuację i powiadomiłam, że znajduję się w szpitalu.
Po jakimś czasie znów odwiedziła mnie pani pielęgniarka i zabandażowała mi rany. Była bardzo miłą kobietą.
- Czy wie pani, kiedy będę mogła wrócić do domu?
- Tak. Rozmawiałam z lekarzem, który był na początku cię przebadać, kiedy jeszcze się nie obudziłaś. Powiedział, że niestety dopiero za dwa lub trzy dni. - odpowiedziała spokojnym tonem, a następnie podeszła do następnego pacjenta.

                  * Harry's pov*
Kiedy wyszedłem na korytarz, nie pozwolono  mi już wejść do sali. Nie miałem szansy pożegnać się z Alex, ale dowiedziałem się, że za trzy dni powinna być już w domu. Miałem do niej zadzwonić, lecz nie chciałem, żeby się martwiła i postanowiłem zrobić to kiedy wrócę do hotelu i opowiem innym o dzisiejszym wydarzeniu. Nie miałem przy sobie swojego samochodu, więc pojechałem taksówką. Zadziwiająco szybko znalazłem się na miejscu.
Zapłaciłem, wysiadłem z auta. Udałem się prosto w stronę hotelu. Czekała przed nim cała masa fanek, a Niall stał na balkonie i zrzucał im... moje koszulki?! Wkurwiłem się. Chciałem do niego pobiec i mu porządnie wygranąć, ale tłum piszczących dziewczyn mnie zauważył i rzucił się na mnie. Próbowałem z nimi porozmawiać, ale nie dało się, było za wiele osób. Przytuliłem kilka z nich, z niektórymi zrobiłem sobie zdjęcia. Wtedy do akcji wkroczyli ochroniarze, którzy zaprowadzili mnie bezpiecznie do naszego apartamentu.
- Horan co ty kurwa wyczyniasz z moimi ciuchami?!! - wrzasnąłem z korytarza.
- Harry, one tak bardzo mnie prosiły... zresztą i tak niedługo idziemy na zakupy, wyluzuj. - powiedział nieco przestraszony Niall. - Tak w ogóle gdzie ty się cały dzień podziewałeś? Jest już 23, a ty dopiero wróciłeś. - ciągnął mój przyjaciel. Faktycznie, nawet nie zwróciłem uwagi, że było już ciemno. Zupełnie straciłem poczucie czasu.
Usiadłem  na kanapie w salonie. Zawołałem resztę zespołu, musiałem wyjaśnić chłopakom co się dziś stało.
- Nareszcie jesteś Hazz! Gdzie byłeś? Jakby co, to Zayna nie ma. Umówił się na randkę z Perrie i wiesz... wróci prawdopodobnie w nocy. - powiedział Liam. Na co uśmiechnąłem się i pokiwałem głową. Cieszyłem się, że Malik ma taki szczęśliwy i ułożony związek, ale jednocześnie troszeczkę mu zazdrościłem.
Odgarnąłem włosy z czoła i opowiedziałem kumplom ze szczegółami sytuację z dzisiejszego dnia. Oczywiście, pominąłem fakt, że całowałem się z Alex. Nie chciałem na razie nikomu o tym mówić. Moi koledzy przejęli się szesnastolatką, ale zaraz później wszystko wróciło do normy i jak zwykle zaczęliśmy się wygłupiać oraz żartować. W głębi duszy czułem jednak niepokój.

*następny dzień*
Obudziłem się, było bardzo rano. Coś około 6. Miałem okropny sen, którego nie potrafiłem sobie przypomnieć. Może to i lepiej? Ubrałem szlafrok i kapcie i cicho zszedłem na dół, żeby nie obudzić pozostałych. W salonie zobaczyłem Zayna, śpiącego na kanapie. Pewnie bardzo późno wrócił ze spotkania ze swoją dziewczyną. Wyglądał na wykończonego. Przykryłem go niebieskim kocykiem, i poszedłem do kuchni zrobić sobie herbatę.
Dzisiaj nie mieliśmy żadnego koncertu tylko nagrywaliśmy piosenki do nowej płyty. Miałem zamiar jeszcze przed pójściem do studia odwiedzić Alex w szpitalu.

*Alex's pov*
Światło poranku wyrwało mnie ze snu. Było bardzo wcześnie. Harry od wyjścia z sali nie dawał znaków życia. Może coś mu się stało? W mojej głowie pojawił się już obraz rannego przyjaciela...Nie! Muszę dać sobie z tym spokój. Nie skontaktował się ze mną, bo po prostu mu nie zależało, nie możesz tego zrozumieć idiotko?! Krzyczałam na siebie w myślach. Okropnie bolała mnie głowa. Poczułam się senna, więc ponownie położyłam się na niezbyt wygodnej poduszce i usnęłam.
*kilka godzin później*
- Alex, Alex wstawaj. - ktoś szturchał mnie za ramię.
- Alex, przyszliśmy cię odwiedzić. - powiedział inny głos. Leniwie podniosłam powieki.... i zobaczyłam Laurę oraz Harry'ego trzymającego w ręku bukiet czerwonych róż.
- Nareszcie wstałaś kochanie! Wszystko w porządku? - zapytała się blondynka. Podeszła bliżej i przytuliła mnie. Chyba nie oczekiwała, że zacznę jej teraz wszystko opowiadać.
- Dzień dobry Gwiazdeczko. - usłyszałam zachrypnięty, męski głos. - To dla ciebie... - dodał Styles i wręczył mi kwiaty. Podziękowałam, a później Hazz zostawił nas same. 
Długo rozmawiałam z Laurą, ale w końcu musiała iść. Z trudem powstrzymałam łzy i pożegnałam się. Zostałam sama. Nienawidziłam samotności.

*dwa dni później*
Minęły dwa dni, podczas których nie działo się nic specjalnego. Harry, Laura, a nawet pozostali członkowie zespołu One Direction wpadali czasem mnie odwiedzać, przywożąc mi wtedy jakiś mały upominek. Poza tym czas w szpitalu dłużył się niemiłosiernie. Aż w końcu nadszedł ten dzień, w którym opuszczę to paskudne miejsce. Byłam już spakowana (zresztą dużo rzeczy przy sobie nie miałam) i Styles miał po mnie lada moment przyjechać swoim czerwonym ferrari hehe. Głowa już mnie wcale nie bolała, a rany na dłoniach były już prawie całkowicie zagojone.
- Witam. Ja jestem po pannę Berry. - usłyszałam dobiegający z korytarza głos Harry'ego.
- Oczywiście, już po nią idę. - odpowiedzi udzieliła prawdopodobnie jasnowłosa pielęgniarka.
Miałam racje. Kobieta zjawiła się zaraz w sali i pokazała gestem, że mam już iść. 

Razem z Harrym opuściliśmy budynek. Dwudziestolatek wpatrywał się w ziemię, chyba unikał ze mną kontaktu wzrokowego. Czułam, że coś jest nie tak.
- Gdzie masz samochód? - zapytałam.
- Postanowiłem, że się przejdziemy. Spacer dobrze ci zrobi. - powiedział. Szliśmy jakiś czas milcząc, ale nie była to krępująca cisza.
- Tak właściwie, to możesz mi powiedzieć co się stało? Czy uważasz, że nie musisz mi niczego mówić? - spytał trochę zdenerwowany nadal na mnie nie patrząc.
- Harry... spójrz na mnie. - poprosiłam. Chłopak odwrócił głowę. Jego oczy były lekko spuchnięte i czerwone. Czy to od łez?
- Płakałeś? - nie odpowiedział.
 - Dobrze zaraz wszystko ci powiem... ale to również nie jest dla mnie łatwy temat, zrozum.
- Wiem. - odrzekł brunet i wzkazał na pobliską ławkę. Usiedliśmy na niej. Teraz musiałam wszystko mu wytłumaczyć ehh.
- Od kilku lat mój tata walczy z rakiem... - zaczęłam. - Przez kilka ostatnich miesięcy musiał leżeć w szpitalu. Jego stan zdrowia coraz bardziej się pogarszał. Lekarze nie potrafili nic zrobić... Leki już nie pomagały... Ja wiedziałam, że to się kiedyś stanie. I to niedługo..Ale wyjechałam tu, do Anglii. Właśnie wtedy, właśnie kiedy dzwonił James.. i nie odebrałam... właśnie wtedy mój tata umierał...Już go nigdy nie zobaczę. - w tym momencie przestałam mówić, podniosłam wzrok na Harry'ego. Siedział z poważną miną zasłuchany w moje słowa. Nie mogłam. Nie mogłam dłużej wtrzymać i wybuchnęłam wielkim płaczem. Teraz po policzkach nie spływały mi krople łez, lecz ich całe strumienie.
- Shhhh spokojnie Alex. - Styles chyba próbował mnie objąć, lecz ja się odsunęłam.
- Nie żadne 'shhh Alex'! Ty nic nie rozumiesz!! Ja go kochałam... Muszę wrócić do Polski...- przerwałam, ponieważ zachłysnęłam się łzą. Mój głośny szloch słychać było chyba na całe miasto. Jakaś starsza pani podeszła do mnie i podała mi chusteczkę.
- Chcesz teraz nas zostawić? Czyli naprawdę jestem dla ciebie nikim? Wiem, że jesteś w trudnej sytuacji. Przykro mi.
- Jakoś wcześniej żyliście beze mnie... polecę najbliższym lotem... - podjęłam szybką decyzję. Już chciałam odejść, uciec od tego wszystkiego, lecz chłopak mnie zatrzymał. Jego oczy wyglądały jak ze szkła. Również zbierało mu się na płacz.
- Nie polecisz sama, masz dopiero 16 lat. - Harry swoim zachowaniem w tym momencie przypominał mi moją mamę. - Jadę z tobą. - dodał.
Ze zdziwienia nie mogłam wydobyć z siebie słowa sprzeciwu.


--------------------------------------------------------------

Mamy następny rozdział ;) Wyjaśnia się jeden z problemów naszej głównej bohaterki. Chciałam, żeby ten rozdział był dłuższy niż inne, ale chyba w końcu mi nie wyszło hah. Jeśli chcecie, abym  coś zmieniła w stylu pisania, to mnie o tym powiadomcie, postaram się coś z tym zrobić :) Jeszcze nie wiem jakim sposobem Harry poleci do Polski, skoro ma trasę koncertową... ale coś się wymyśli przy pisaniu rozdziału piątego. Pojawi się on za jakiś czas.
Dziękuję za wszystkie komentarze, ponieważ motywują mnie one do dalszego pisania. Wszystkich zainteresowanych tym fanfiction w dalszym ciągu zapraszam do zakładki "informowani". Jeśli macie jakieś pytania lub prośby piszcie do mnie na twitterze.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

kocham was :)
Ola x
@hicuteHarry